czwartek, 12 września 2019

Projekt denko - zużycia sierpień 2019


Ciężko uwierzyć, że sierpień dobiegł już końca, a kalendarz złowrogo przybliża nas do zimy.
Ten miesiąc był bardzo pracowity dla mnie, po powrocie z urlopu musiałam ostro zabrać się do pracy, coby 

W kwestii zużyć kosmetycznych bez szaleństw - kilka produktów do pielęgnacji, śladowe ilości kolorówki, kilka wyrzutków paznokciowych. Szaleństwo za to nie ominęło mnie w kwestii zakupów- w przeciągu lipca i sierpnia przybyła mi ogromna ilość zarówno pielęgnacji, jak i kolorówki - postaram się je pokazać w następnym poście. 

Tymczasem, zapraszam do minirecenzji zużytych kosmetyków.



Produkty do kąpieli Dove to stali bywalcy mojej łazienki. Uwielbiam za wspaniałe zapachy, wydajność, ale przede wszystkim za to, że nie wysuszają mojej suchej skóry. Wprawdzie ta wersja  - Sweet Cream & Peony była bardziej wodnista, niż inne żele marki, ale cudowny zapach rekompensował wszystko. Podobnie w kwestii zapachu rzecz się ma z pianką pod prysznic i do golenia - używam bardziej sporadycznie niż żelu, szczególnie doceniam kiedy zależy mi na szybkiej kąpieli. Muszę wspomnieć, że produkt jest zaskakująco wydajny. W łazience już stoją zastępcy.

Maskę do ciała Venus w piance kupiłam z ciekawości - nigdy nie używałam do kosmetyków do pielęgnacji ciała w takiej formie. Produkt okazał się fantastyczny, to już drugie zużyte opakowanie, a w łazience stoi kolejne. Pianka cudownie, delikatnie pachnie - to taki odswieżający zapach, fantastyczny w upalne poranki - nie ma nic gorszego niż cięzki i oblepiający ciało balsam w gorące dni, który dręczy cały dzień i gryzie się z perfumami. Do zalet kometyku należy również łatwości i szybkość stosowania oraz to, że naprawdę fantastycznie nawilża skórę.  Maska mogłabybyć nieco bardziej wydajna, ale coż - za cenę ok 10zł, jestem w stanie przymknąć oko na ten defekt.

Moim nowym ulubieńcem w kategorii oczyszczania twarzy stał sie kosmetyk Bielendy Płyn micelarny Fresh Juice Płyn micelarny z wodą cytrusową - wersja nawilżająca. Wywiązując się z obietnic producenta - naprawdę nawilża skórę, będąc jednocześnie skuteczny w demakijażu. Nie podrażnia, bez problemów usuwa tusz ( którego sporo nakładam) oraz inne kosmetyki kolorowe. Nie wiem jak radzi sobie z wodoodporną kolorówką, albowiem takowej nie używam. Produkt Bielendy zajmuje drugie miejsce w mojej klasyfikacji płynów micelarnych, na podium wyprzedza go tylko wielokrotnie droższy kosmetyk Avene. Kupiłam już drugą butlę Bielendy, podczas urlopu zyżyłam też miniwersję, która nie załapała się do zdjęcia.

Rewelacyjne malutkie serum Nivea z Q10 z pewnością zakupię ponownie, efety stosowania były widoczne gołym okiem, natychmiast. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale to chyba nowość w drogeriach? Tak czy siak, wrócę do niego z pewnością i może napiszę też dłuższą recenzję,

Wykończyłam ( lub też wysechł do cna) mój ulubiony tusz na ten moment -  Wibo Volume Drama. Zachęcona pochwalną recenzją Maxineczki wiele miesięcy temu, postanowiłam dać mu szansę i okazał się być najlepszym tuszem ever. Do tej pory nie znalazłam lepszego, mimo iż w  międzyczasie testuję inne maskary. Tusz fantastycznie pogrubia, i za to go cenię najbardziej.

Moi ulubieńcy do makijażu brwi to produkty Lovely - klasyczna kredka i wykręcany sztyft. Zużyłam już niepoliczalną liczbę opakowań, i mimo że ciągle testuję coś nowego, to jednak wciąz wracam z podkulonym ogonem do  Lovely - głównie dzięki fantastycznym odcieniom Blonde oraz stosukiem ceny do jakości.
Produkty do brwi schodzą u mnie najszybciej w kategorii kolorówki, też tak macie?

Odżywka NailTek Foundation II nie zdziałała nic w kwestii poprawy stanu paznokcii, zużyłam jako podkład pod lakier kolorowy.  Jeśli już przy lakierze jesteśmy, to muszę przyznać, że z żalem pożegnałam mojego letniego ulubieńca - Rimmel Super Gel Darling Dahlia 041 to piękna, żywa pomidorowa czerwień, podkręślająca opalenizną dłoni i zupełnie  bezproblemowa w aplikacji. Być może kupię ponownie za rok.

Żywot swój zakończył przedwcześnie top Sally Hansen Insta Dri - jak widać połowę wyrzucam, bo zgęstniął do takiego stopnia, że nie da się go już stosować. To byl dobry kosmetyk, i gdyby nie przedwczesna jegoż śmierć - wróciłabym ponownie. Wiadomo, że bez rozcieńczania każdy top coat zastygnie; tak też się stało z produktem od Pierre Rene - jednak tenże prawie wykończyłam do cna, musałam może wyrzucić 10% zawartości opakowania. Mam już nowy egzemplarz - całkiem lubię ten top; mimo że obietnice 10 dniowej trwałości można włóżyć między bajki.

Próbki- po jednorazowym zastosowaniu serum Guerlain  na mojej twarzy pojawiły się niedoskonałości, a perfumy Idole Lancome - to jedno wielki rozczarowanie. Po tak szeroko zakrojonej akcji marketingowej  spodziewałam się fajerwerków, a tymczasem - uraczono nas nudnym kwiatowym zapaszkiem, który nie dość, że jet bardzo nietrwały to - w dodatku - pachnie dość tanio.. niestety. Pozostaj więc zachwycać się urodą flakonu. Przy okazji -  w sprzedaży jest też plastikowe etui na te perfumy - w dwóch wersjach kolorystycznych, za "jedyne" 69zł. ;D
Tym optymistycznym akcentem pozwalam sobie zakończyć tego posta i dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca ;)

Do zdjęcia nie załapał się z pewnością jakiś zmywacz do paznokci, no ale cóż..








3 komentarze:

  1. Żele Dove zawsze mam pod ręką;).
    Uwielbiam je za to samo, co Ty: za świetne zapachy i dobre nawilżenie skóry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Love Dove products.
    www.rsrue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no jeszcze trochę sierpnia zostało:) Ale czas strasznie pędzi. Żele Dove lubię:)

    OdpowiedzUsuń