wtorek, 1 sierpnia 2017

Tusz L'Oreal False Lash Wings

Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją tuszu L'Oreal False Lash Wings,  którego miałam okazję używać na przełomie czerwca i lipca.
Najlepsze blogowe tło ever - czyli mój rudzielec w pełnym slońcu

Tusz przyciągnął mnie do siebie świetną akcją marketingową oraz pięknym opakowaniem, z którego napisy niestety szybko się wycierają (co widać zresztą na zdjęciu poniżęj). Posiada, zgrabny, profilowany grzebyczek osadzony na długim trzonku, którym łatwo się operuje - nie ma nic gorszego niż krótkie trzonki maskar!



Konsystencja tuszu jest w sam raz po otwarciu, co zdarza się nieczęsto, więc na plus; zaklasyfikowałabym go do tych bardziej suchych tuszy.  Mimo wszystko, tusz na poczatku może mieć tendencje do sklejania rzęs oraz tworzenia tzw.
'pajęczych nóżek", gdy dokładamy 2-3 warstwę, szczególnie w pierwszych dniach po otwarciu. W trakcie użytkowanie kosmetyk jeszcze gęstnieje i wysycha, pod koniec opakowania zauważyłam kruszenie się w trakcie noszenia i niewielkie osypywanie.


Generalnie, miłości z tego nie będzie, nie planuję ponownego zakupu. Tusz nie spełnił moich oczekiwań, ze względu na dosyć przeciętny efekt. Nie jest źle, ładnie podkresla rzęsy, nieznacznie wydłuża i lekko pogrubia. Aby jednak osiągnać bardziej spektakularny efekt, na którym mi zależy, trzeba sie nim nieźle namachać, uważając, żeby nie posklejać rzęs, na co nie mam czasu i ochoty ran, zatem, powrotu nie będzie.  Aczkolwiek muszę przyznać, że świetnie sprawdził sie do makijażu dolnych rzęs, nałożony na nie pięknie podkreślał dolną powiekę i otwierał oko - jednak nie zamierzam kupować go ponownie wyłącznie z tego powodu.
Na minus odcień czerni, który mógłby być nieco głębszy, ale w mój typ urody nieźle się w sumie wpisywał.

Efekt po  "namachaniu się". Kilka warstw.
Tusz wystarczył mi na 5 tygodni codzinnego użytkowania, pod koniec reanimowałam go Duraline. Musicie jednak wiedzieć, że jestem  "tuszożercą", tusz miałam najłużej 6 tygodni, lubię mocny efekt i nakładam kilka warstw tuszu, co przekłada się na jego mniejszą wydajność, niż u kobiet stosujących bardzo umiarkowany efekt (czytaj: normalny ;0 )



Zakup tego kosmteyku określam jako jednarazową przygodę, jednak mogę go polecić dla kobiet ceniących sobie elegancki, codzienny efekt na rzęsach.
 Kosmetyk est do dorwania w atrakcyjnej cenie ok 30zł w drogeriach internetowych, ja kupiłam swój egzemplarz w podbnej cenie na przecenie w Superpharm, cena regularna w drogeriach stacjonarnych osyluje w okolicy 60zł, co jest kwotą zbyt wygórowaną w stosunku do jakości.

6 komentarzy:

  1. Witaj:). Fajnie, że wróciłaś:).
    Nie miałam jeszcze tuszu z L'Oreal. Każdy mi radzi tę fioletową wersję, ale ja chyba za bardzo jestem przywiązana do Max Factor;).
    PS. Widzę, że masz konto na IG - zaraz Cię odszukam;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Mam nadzieję, że na dłużej :) Fioletowa (So Couture) i Różowa (Fatale) nie są złe, nie zaszkodzi spróbować :) Z tych 3 tuszy, chyba najbliżej mi do Fatale, który własnie zużyłam (okropnie niewydajne te tusze) i chyba też skrobnę recenzję na jego temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm.. no efekt nie podoba mi się do końca, bo jak dla mnie daje efekt nieco 'pajęczych nóżek'. Poza tym mam swoich ulubieńców i to zapewne nieco tańszych od tego tuszu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, skleja i robi 'owadzie nóżki', więcej po niego nie sięgnę. Może mogłabyś mi polecić tusze, które się Ciebie sprawdziły?

      Usuń
  4. Cudowny kocur, mój też rudej maści :) Moja ulubiona L'orealka to fioletowa bez dwóch zdań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kocham go niezmiernie! Rudzielce są najpiękniejsze:)

      Usuń